Depresja wkradła się w moje życie niepostrzeżenie i dręczyła mnie. Moje cierpienie, zły humor, bezsenne noce, brak apetytu, to było normalne. Myślałem, to minie. Ale nie mijało. Sama nie wiedziałam, że jestem chora. Wszyscy mówili "Weź się w garść", "Trzymaj się", "Głowa do góry będzie dobrze". A ja już dawno przestałam w to wierzyć. Nic w moim życiu się nie zmieniało na lepsze. Ciągle tkwiłam w tym marazmie. W końcu zaczęły pojawiać się okropne myśli. Jakby tu się zabić. To było dla mnie jedyne rozwiązanie. Nie raz byłam w lesie albo na torach i gdyby nie to, że jestem strasznym tchórzem, to dawno by mnie już nie było.

Cały czas pisze w czasie przeszłym, ale przecież to cięgle trwa. Ja ciągle przeżywam załamanie nerwowe. Nie jestem pewna jak długo to wszystko wytrzymam. Czuję, że już nie długo. Krzyczałam i wołałam o pomoc najbliższych, ale nikt nie bierze mnie poważnie, a człowiek którego kochałam całe życie wyśmiał mnie i odszedł. Już nikomu nic nie będę mówiła, nigdy!!!

Kochałam życie myślałam, że jestem szczęśliwa i że nikt nigdy mnie nie skrzywdzi, bo przecież jestem dobrym człowiekiem. A ja nie umiem sobie z tym wszystkim poradzić.

Nie umiem zapomnieć przykrych rzeczy.

DEPRESJA jest jak wielka bestia, potwór który mnie pomału pożera. Trzyma mnie w domu, nikomu już nie jestem potrzebna. Po co mam zabierać powietrze dobrym ludziom. Śmieci wyrzuca się albo pali. Ja jestem jak ten śmieć. Zrobię wreszcie porządek tym tzw. moim "Życiem".

Magdalena Oc.

« powrót