właściwie to nie wiem, dlaczego piszę, ale myślę że znajduje się w tym jakiś cel...
mam depresję i trudno mi z tym żyć
pogłębiające się stany dołów
migawki nastrojów, nie płaczę bo przecież muszę być silna, muszę, bo kto jak nie ja, ale wystarczy pięć minut, żeby z uśmiechniętej osoby stać się najsmutniejszą na świecie, trudno mi odnajdować radość, trudno mi się uśmiechać, zmuszam się do uśmiechu
nie ma żadnej przyczyny, tak się po prostu dzieje
chodzę do pracy na siłę, żeby coś robić, żeby jakoś funkcjonować
zmuszam się do chodzenia na uczelnię
ze znajomymi po to żeby ciagnąć jakoś to życie
jeśli nie zmuszę się, to wiem że przeleżę cały dzień w łóżku nie robiąc nic, myśląc, zadręczając się
a najgorzej jest z jedzeniem, kiedy ktoś wciska mi na siłę, wściekam się, bo przecież kiedy nie chcę... kiedy nie odczuwam takiej potrzeby
a jem przecież normalnie
niedawno zmarła mi bliska osoba,
nachodzi mnie ojciec pijak
rozstałam się z kimś, kto był ważny dla mnie
najpierw zaczęłam zauważać to ja, że coś się dzieje nie tak ze mną
ale teraz zauważa to coraz więcej osób
denerwują mnie, przygnębiają, zadają za dużo pytań
moja mama miała depresję, zabiła się, a ja nie wiem jak dalej żyć

zielony klakier

« powrót